Swiatlo Wirtualne - GIBSON WILLIAM(1), ebook txt, Ebooki w TXT
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
GIBSON WILLIAMSwiatlo WirtualneWILLIAM GIBSONPrzelozyl: Piotr W. CholewaTytul oryginalu: Virtual LightData wydania polskiego: 1998 r. Data pierwszego wydania oryginalnego: 1993 r.Rozdzial 1Lsniace ciala olbrzymowKurier przyciska czolo do warstw szkla, argonu, przeciwudarowego plastiku. Patrzy na patrolowiec, jak polujaca osa przecinajacy w oddali niebo nad miastem, ze smiercia podwieszona pod odwlokiem w gladkim, czarnym kokonie.Kilka godzin wczesniej na polnocne przedmiescia spadly rakiety; siedemdziesiat trzy ofiary, jeszcze nikt nie przyznal sie do zamachu. Tymczasem tutaj lustrzane zikkuraty przy Lazaro Cardenas blyskaja jak lsniace ciala olbrzymow, posylajac nocne salwy snow czekajacym avenidas - biznes jak zwykle, swiat bez konca. Powietrze za oknem otacza kazde zrodlo swiatla slaba watrobiana otoczka, niepostrzezenie przechodzaca w brazowawa poswiate. Drobne suche platki brudnego sniegu, klebiacego sie nad sciekami, osiadly na soczewkach nocy.Zamknawszy oczy, zapada w cichy szum klimatyzatora. Wyobraza sobie, ze znajduje sie w Tokio, a ten pokoj jest w jakims nowym skrzydle starego hotelu "Imperial". Widzi sie na ulicach Chiyoda-ku, pod cicho wzdychajacymi pociagami. Czerwone papierowe lampiony obramowuja uliczke.Otwiera oczy. Mexico City wciaz tu jest.Osiem pustych buteleczek, plastikowych miniaturek, stoi rownym rzedem na skraju stolika do kawy; japonska wodka "Come Back Salmon", o nazwie bardziej drazniacej niz pozostawiany przez nia smak. Na ekranie nad konsola czekaja na niego pticzki, zastygle kremowe ciala. Kiedy podnosi pilota zdalnego sterowania, wydatne kosci policzkowe kobiet zakrzywiaja sie w przestrzeni za jego oczami. Ich mlodzi kochankowie, jak zawsze, biora je od tylu, nosza czarne skorzane rekawiczki. Slowianskie rysy, przywolujace fragmenty niechcianych wspomnien z dziecinstwa: smrod sciekow, stal lomoczaca o stal pod rozkolysanym pociagiem, wysokie stare sufity mieszkania z widokiem na skuty mrozem park. Dwadziescia osiem peryferyjnych ekranow otacza kopulujacych z powaga Rosjan; na jednym dostrzega postacie znoszone z czarnego od dymu pokladu azjatyckiego promu. Otwiera kolejna buteleczke.Teraz pticzki, poruszajac glowami jak tlokami dobrze naoliwionej maszyny,3obciagaja swym aroganckim, egoistycznym kochankom. Ujecia przypominaja lata swietnosci sowieckiej kinematografii socrealistycznej. Przesuwa spojrzenie na prognoze pogody NHK. Front niskiego cisnienia przechodzi nad Kansas. Obok jakas upiornie niema, islamska stacja w nieskonczonosc powtarza imie Boga kaligraficznym pismem opartym na grafice fraktali. Pije wodke. Oglada telewizje.Po polnocy, na skrzyzowaniu Liverpool i Florencia, spoglada na rozowa strefe z tylnego siedzenia bialej lady, chroniac twarz nanoporowym szwedzkim respiratorem, ktory drazni mu swiezo ogolony podbrodek. Kazdy mijajacy go ma zamaskowana twarz, wargi i nozdrza ukryte pod filtrami. Niektore, z okazji Dnia Zmarlych, przypominaja srebrno-paciorkowate szczeki szczerzacych zeby czaszek. Jakakolwiek przyjmuja forme, wszyscy ich wytworcy wyglaszaja te same watpliwe i klamliwe zapewnienia o zabezpieczeniu przed wiroidami. Chcial uciec przed rutyna, moze znalezc cos pieknego lub interesujacego, ale tutaj sa tylko zamaskowane twarze, jego strach i swiatla.Z Avenida Chapultepec powoli wyjezdza stary amerykanski samochod, wyka-slujac kleby tlenku wegla spod naderwanego zderzaka. Caly jest pokryty zywica barwy coli i kawaleczkami potluczonych luster; widac tylko przednia szybe, czarna i szklista, nieprzejrzysta jak plama atramentu, przypominajaca mu smiercionosny kokon patrolowca. Czuje narastajacy strach, bezsensowny, nieuzasadniony, jaki budzi w nim ten jarmarczny duch cadillaca, tego spalajacego rope zabytku w widmowej szacie barwy przydymionego srebra. Dlaczego pozwalaja mu zanieczyszczac i tak juz brudne powietrze? I kto tam siedzi w srodku, za ta czarna szyba? Drzac, obserwuje przejezdzajacy pojazd.-Ten woz...Stwierdza, ze odruchowo pochyla sie i zwraca do kierowcy o mocnym karku i wielkich uszach, przedziwnie kojarzacych sie z reprodukcjami zabytkowych naczyn reklamowanych na jednym z kanalow hotelowej telewizji.-El coche - mowi kierowca bez maski, odwracajac sie, jakby dopiero terazdostrzegl kuriera. Ten widzi, jak pokryty lustrami cadillac rozblyska raz, na krotko-odbitym rubinem lasera nocnego klubu - i znika.Kierowca patrzy z uwaga. Kurier kaze mu wracac do hotelu.Budzi sie ze snu pelnego metalicznych glosow rozbrzmiewajacych w wynioslych halach jakiegos europejskiego lotniska, odleglych postaci dostrzezonych podczas odprawiania niemych rytualow odlotu.Ciemnosc. Syk klimatyzatora. Miekkosc bawelnianej poscieli. Telefon pod poduszka. Odglosy ulicznego ruchu stlumione przez wypelnione gazem okna.4Opuszcza go cale napiecie i strach. Przypomina sobie o barze w atrium. Muzyka. Twarze. Ma poczucie wewnetrznego ukojenia, niezwykle rzadkiego stanu rownowagi. Tylko tyle moze zaznac spokoju.Och, tak, okulary sa tutaj, obok telefonu. Wyjmuje je i otwiera oprawke, z przyjemnoscia obarczona poczuciem winy, ktorej nie moze pozbyc sie od Pragi. Kochaja od blisko dziesieciu lat, chociaz nie mysli o tym w taki sposob. Jednak nigdy nie kupil innego software'u i czarna plastikowa oprawka stracila polysk. Numer na kasecie jest juz nieczytelny, wytarty do bialosci dotykiem jego rak. Tyle pokoi takich jak ten. Od dawna wolal cieszyc sie nia w ciszy. Nie uzywal ryczacych makrosluchawek. Nauczyl sie podkladac wlasny tekst, szepczac do niej, pospieszajac przez nieporadne nazwy i oblane swiatlem ksiezyca wyzyny czegos, co nie jest Hollywood ani Rio, lecz jakas nieostra cyfrowa ekstrapolacja obu.Ona czeka na niego, zawsze, w bialym domku przy drodze biegnacej kanionem. Swiece. Wino. Czarna suknia z dzetami kontrastuje z idealnie biala skora, udo opiete gladko i scisle jak brzuch weza.Daleko, pod bawelniana posciela, jego rece zaczynaja sie poruszac. Pozniej, gdy zapada w sen zupelnie innej jakosci, telefon pod jego poduszka odgrywa cicha i krotka melodyjke.-Tak?-Potwierdzam rezerwacje na lot do San Francisco - mowi ktos, kobieta lub maszyna. Naciska klawisz, zapisujac numer lotu, mowi dobranoc i zamyka oczy przed upartym swiatlem saczacym sie przez czarne bariery zaslon.Obejmuja go jej biale ramiona. Wieczna jasnowlosa. Zasypia.Rozdzial 2Krazac GunheademPojazdy IntenSecure pucowano co trzy zmiany. Robiono to w tej wielkiej myjni samochodowej niedaleko Colby; dwadziescia warstw recznie wcieranej "Wet Honey Sienna" sprawialo, ze wygladaly jak nowe.Tego listopadowego wieczoru, gdy Republika Zadzy zakonczyla jego kariere w zbrojnej ochronie, Berry Rydell przybyl tam troche wczesniej. Lubil unoszacy sie w srodku zapach. To ten rozowy preparat, ktory dodawali do wody, zeby zmyc warstwe kurzu; ta won przypominala mu letnia prace w Knoxville, przed ostatnim rokiem nauki w szkole. Wykanczali luksusowe apartamenty w skorupie wielkiego starego budynku Safeway przy Jefferson Davis. Architekci chcieli, zeby betonowe sciany wygladaly w pewien szczegolny sposob; by mialy szara barwe, lecz ze sladami starej, rozowej farby w peknieciach i wglebieniach. Byli z Memphis i nosili czarne garnitury oraz biale, bawelniane koszule. Te koszule najwidoczniej kosztowaly wiecej niz garnitury, albo przynajmniej tyle samo, a oni nigdy nie nosili krawatow ani nie rozpinali guzikow pod szyja. Rydell uznal, ze wlasnie tak ubieraja sie architekci; teraz mieszkal w LA i przekonal sie, ze mial racje. Podsluchal, jak jeden z nich wyjasnial brygadziscie, ze to, co robili, jest: "ukazaniem integralnosci przejscia materialu przez czas". Uznal, ze to prawdopodobnie bzdura, ale spodobalo mu sie brzmienie tych slow.W rzeczywistosci praca polegala na zdejmowaniu nadmiaru tej gownianej starej farby z wielu tysiecy metrow kwadratowych rownie gownianego betonu za pomoca oscylujacej dyszy umieszczonej na koncu dlugiej rekojesci z nierdzewnej stali. Jesli brygadzista nie patrzyl, mogles wycelowac w innego chlopaka, puscic koguci ogon klujacej teczy i zmyc mu z twarzy krem z filtrem. Rydell i jego koledzy nosili australijskie kombinezony o zdecydowanych barwach, wiec bylo widac, gdzie trafiasz. Jednak musiales dobrze ocenic odleglosc, bo z bliska strumien cieczy mogl zedrzec chrom ze zderzaka. Rydell i Buddy Crigger zostali w koncu za to wylani, a wtedy przeszli przez Jeff Davis do piwiarni i Rydell spedzil noc z dziewczyna z Key West - wtedy po raz pierwszy spal z kobieta.6Teraz byl w Los Angeles, jadac szesciokolowym hotspurem hussarem pokrytym dwudziestoma warstwami recznie polerowanego lakieru. Hussar byl opancerzonym land roverem, ktory mogl wyciagnac sto czterdziesci na prostej, gdybys znalazl wolny odcinek i zdazyl przyspieszyc. Hernandez, dowodca jego zmiany, mowil, ze Anglikom nie nalezy powierzac konstruowania niczego bardziej skomplikowanego od kapelusza, o ile ma to dzialac w razie potrzeby; twierdzil, ze In-tenSecure powinna kupowac wozy izraelskie lub przynajmniej brazylijskie, a poza tym, czy do zaprojektowania wozu bojowego potrzeba Ralpha Laurena?Rydell nie potrafil na to odpowiedziec, ale te liczne warstwy farby byly zdecydowanym przegieciem. Podejrzewal, ze mialy kojarzyc sie ludziom z wielkimi brazowymi ciezarowkami United Parcel, a jednoczesnie wygladac jak cos, co widuje sie w kosciele episkopalnym. Nie rzucajace sie w oczy logo firmy. Powsciagliwe.Ludzie pracujacy w myjni byli przewaznie emigrantami z Mongolii, ktorzy jako nowo przybyli nie znalezli lepszej pracy. Pracujac, podspiewywali gardlowo, nie poruszajac ustami, a on lubil tego sluchac. Nie mial pojecia, jak to robia; dzwiek przypominal odglosy wydawane przez zaby nadrzewne - dwie jednoczesnie. Teraz przecierali rzedy chromowanych wypuklosci n...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]