Swiat studni #4 Powrot Nathana Brazila - CHALKER JACK L , ebook txt, Ebooki w TXT

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CHALKER JACK L.Swiat studni #4 PowrotNathana BrazilaUuk Quality BooksJACK L. CHALKERPrzeklad: Slawomir DymczakTytul oryginalu: The Return ofNathan BrazilWydanie IW sklad cyklu SWIAT STUDNIAwchodza:POLNOC PRZY STUDNI DUSZWOJNY W SWIECIE STUDNIPOWROT NATHANA BRAZILAZMIERZCH PRZY STUDNI DUSZKsiazke te dedykuje starej paczce, do ktorej nalezeli:ALAN MOLE,HARRY BRASHEAR, MIKE LEIB,JOHN YOX orazBERNARD ZERWITZ,ktorzy - wlaczajac mnie - okazali sie o niebo lepsi,niz ktokolwiek moglby sie po nich spodziewac...Parkatin, pograniczeGdyby Har Batin byl akurat zakatarzony, duzo latwiej byloby mu podbic ten swiat. Niestety Drile automatycznie uodpornialy wykorzystywane przez siebie ciala. Tak wiec tym razem podboj mial byc raczej zmudny.Slabansport byla typowa pograniczna stolica. Znajdowal sie tu niewielki, lecz nowoczesny port kosmiczny, wykorzystywany glownie przez promy orbitalne, przewozace importowane towary z wielkich, regularnie zawijajacych frachtowcow. Rzecz jasna nieopodal mnozyly sie bary i spelunki, tak samo typowe dla kazdego portu jak, magazyny, centra rozladunkowe oraz lokalne przedstawicielstwa kompanii, ktore doprowadzily do otwarcia granicy. Samo miasto, najwieksze na Parkatinie, liczylo ledwie dwadziescia tysiecy mieszkancow. Mialo sie to jednak zmienic. Jeszcze do niedawna spalona, brunatna pustynia, rozciagajaca sie na tysiace kilometrow wokol Slabansport, teraz rozkwitala dzieki rurociagom doprowadzajacym jakze upragniona wode z odleglych ujec. Parkatin byl goracym, suchym swiatem, posiadal jednak w swej atmosferze pare wodna, a takze miewal od czasu do czasu burze konwekcyjne. Mogl w ciagu pokolenia stac sie domem dla kolejnego miliarda ludzi.Nie oznaczalo to niestety dla ludzkosci nic dobrego, jesli Drile mialy w tej kwestii cokolwiek do powiedzenia. Cale ich kolonie byly tu teraz i spogladaly oczyma Hara Batina na brudny, maly bar znajdujacy sie tuz kolo portu. Pewne juz swego zwyciestwa nad ludzkimi istotami, pewne zalozenia nowej siedziby Drili tu, na Parkatinie. Stad beda mogly opanowywac dalsze ciala swych zwierzecych zywicieli, tak jak teraz robily to Drile zamieszkujace cialo Hara Batina.Drile byly niezwykle zlozonymi organizmami, choc jednoczesnie stanowily najmniejsza znana forme zycia organicznego w calej galaktyce, a moze i we wszechswiecie. Miliardami zasiedlaly mozg, krew i tkanki innych istot, tworzac wspolna jednosc istnienia. Wszystkie inne organizmy uwazaly za marne zwierzeta stworzone jedynie po to, by sluzyc swym panom.Har Batin wkroczyl do baru i zajal miejsce przy drewnianym kontuarze. Nie bylo jeszcze zbyt wielu klientow. Do pustego portu nastepnego dnia mialy przybyc przynajmniej dwa statki i wlasnie dlatego Har Batin tu przyszedl. Parkatin bedzie prosty do opanowania. To przez takie terminale kosmiczne jak Slabansport przewijali sie podroznicy do innych swiatow, z ktorych czesc pozostawala dla Drili wciaz nieznana. A kazdy z przybyszow, wyslany do domu wraz z Drilem, oznaczal podboj nowego systemu.Poniewaz spodziewano sie statkow, obsluga baru byla w pogotowiu. Wszedzie krecili sie szulerzy, prostytutki oraz artysci-naciagacze, czekajac na swe "ofiary". Mialy nimi byc nie tylko zalogi oraz pasazerowie statkow, lecz rowniez ci, ktorzy przybeda, by wyladowac i rozprowadzic nowe towary.Batin zamowil drinka, i zaplacil banknotem wielkiego zwoju. Napiwek tez byl przesadnie hojny. To wszystko przyciagnelo wzrok kelnerow, a tuzin glow zaczelo obmysliwac najlepszy sposob dobrania sie do nadzianego frajera.Wreszcie Roza zrobila pierwszy ruch - Roza, krolowa miejscowych prostytutek, wciaz cholernie atrakcyjna mimo swych lat i ciezkiego zycia. Byla tez na tyle bezwzgledna, ze inni woleli raczej sie wycofac, niz kwestionowac jej prawo do tej zdobyczy. To byl w koncu gruby plik banknotow. Dla innych tez jeszcze sporo zostanie. Przysunela sie bez slowa i usiadla odprezona obok niego.-Postawisz mi drinka? - spytala niskim, zmyslowym glosem.Usmiechnal sie do niej i do siebie, przytaknal, wysaczyl resztke drinka i zamowil dwa nowe. System dzialania baru byl najzupelniej standardowy. Kobiety, mezczyzni, szulerzy i dziwki - wszyscy pracowali dla wlasciciela baru. Drinki pojawily sie przed Roza i Harem, jego przynajmniej pare razy mocniejszy niz normalny i na dodatek zaprawiony afrodyzjakiem. Jej skladal sie w zasadzie z zabarwionej wody.Pili razem, a on czynil wszystkie stosowne do sytuacji gesty. Dobry wywiad stanowil podstawe kazdej takiej misji. Niektore Drile sposrod jego kolonii przechowywaly wspomnienia od najstarszych podbojow az do ostatnich testow istot ludzkich. Wszystkie te informacje Batin mial po prostu w malym palcu. Gdy Drile dzielily sie, tworzac nowa kolonie, osobniki starsze przekazywaly wszystkie informacje potomstwu. W jakiz to sposob - zastanawial sie przepelniony zadowoleniem i pewnoscia siebie - jakiekolwiek marne zwierzeta moglyby konkurowac z takim organizmem? Zadne nawet nie probowaly, a te nie beda wyjatkiem.Tak wiec czynil wszystkie stosowne gesty, odprawial wlasciwe rytualy. Wypowiadal oraz odpowiadal na przyjete slowa-klucze i po paru chwilach ruszyli w strone pokoju na tylach baru. Po drodze Drile oczyscily - przez pory skory - ustroj Hara z wszelkich wypitych wraz z drinkiem narkotykow oraz innych domieszek. Nie bedzie moze pachnial pieknie, lecz jej to nie przeszkodzi, nawet jesli zwroci na to uwage.Szli mrocznym korytarzem i od czasu do czasu dostrzegal ksztalty postaci, zarowno meskich jak i zenskich, odpoczywajacych, czekajacych w malych pokoikach i alkowach. Dziewczyny byly moze mlodsze i zalezne od Rozy, ale laczyl je wspolny zawod. Na razie wszystko szlo zgodnie z planem.Nim w barze zrobil sie tlok, Batin dzieki wczesnemu przybyciu i pokazaniu zwitka pieniedzy zapewnil sobie uslugi szefowej. Skaptuj szefa, a on juz zajmie sie podwladnymi. Przybywajacy tu pozniej pozaswiatowcy beda korzystac z uslug personelu i placic za okazje, by stac sie nosicielami nowej koloni Drili. Trudno o lepszy uklad.Drile szybko dostosowywaly sie do organizmu nowego nosiciela, lecz kolejne generacje nie znosily zmian istniejacych warunkow. W przypadku mieszkancow Hara Batina optymalna temperatura wynosila trzydziesci siedem stopni Celsjusza. Drobne wahania, nawet o stopien lub dwa, mogly ich zabic. Jednak cos takiego jak pocalunki nie powinno zaszkodzic.Dotarli w koncu do pokoju najwyrazniej nalezacego do niej. Mozna bylo tak sadzic po rozmiarach i wyposazeniu, jakze odmiennych od klasztornych cel, zajmowanych przez podwladne. Blyskawicznie zrzucila z siebie ubranie i spytala bez ceregieli:-Okay, na co masz ochote?Usmiechnal sie.-Zacznijmy po prostu od pocalunku - zaproponowal.Przyciagnal ja do siebie, schylil sie nieco i pocalowal. Rozchylila szeroko wargi - ich jezyki spotkaly sie, a slina zmieszala.Wraz z nia przeplynelo okolo dziesieciu tysiecy Drili.Calowal jeszcze przez chwile, by zyskac calkowita pewnosc, iz wymiana zostala dokonana. Nastepnie robil to, czego mogla sie po nim spodziewac. W tym czasie kolonia sprawdzala swego nowego nosiciela, odnajdywala wlasciwe komorki, nerwy oraz centra zarzadzajace. Rozpoczela proces gwaltownego rozmnazania, by ulatwic przejecie kontroli. Wykorzystujac proteiny zawarte w jej ciele, Drile byly w stanie co pol minuty podwajac swa liczbe. Gdyby trwalo to jednak zbyt dlugo, mogloby wywolac oslabienie, a moze nawet spowodowac smierc. Osrodki matematyczne kolonii Batina poczynily juz dokladne obliczenia co do czasu zakonczenia calej operacji.Tymczasem Har Batin ciagnal milosne igraszki. Trwalo to jeszcze kilkanascie minut, nim wyczula w swym ciele nieznane, nienaturalne reakcje. W ciagu pierwszych dziesieciu minut Drile osiagnely liczbe niemal czterdziestu jeden tysiecy.Narodziwszy sie z cala wiedza swych praszczurow, nie tracily czasu na chaotyczna penetracje jej organizmu. Rozchodzac sie po calym systemie krazenia, od razu wiedzialy, gdzie szukac najwazniejszych osrodkow - mozgu i kregoslupa.Puscila go nagle i odsunela sie powoli z wyrazem zaskoczenia na twarzy. Wygladala na wyczerpana, troche spocona i jakby postarzala. A wszystko dlatego, ze Drile wykorzystywaly jej wlasne zapasy, aby sie rozmnazac.-...praszam - wysapala polykajac zgloski. - Nie... nie czuje sie za dobrze. Jakos tak zabawnie...Odsunal sie od niej, stoczyl z lozka i wstal obserwujac ja z satysfakcja. Cialem kobiety wstrzasaly konwulsje, gdy nerwy i miesnie przechodzily pod obca kontrole i byly testowane. Rzucala sie spazmatycznie na lozku, zrazu jakby w epileptycznym paroksyzmie, a pozniej juz troche slabiej, wolniej, niby marionetka zawieszona na tysiacach sznurkow.W koncu znieruchomiala oddychajac ciezko, lecz cicho. Podszedl do swoich rzeczy i wyjal zwyczajne, biale pudelko grubych, twardych ciastek. Podszedl z nimi do lozka i podal jej w milczeniu.Usiadla niepewnie, wyciagnela dlon, poczestowala sie jednym ciastkiem i zjadla je lapczywie. W ciagu paru chwil zniknelo cale. Nie zawsze byl czas, by szybko uzupelnic rezerwy energetyczne organizmu, ale najwazniejsze osrodki nowej kolonii musialy miec wszystko zapewnione. Reszta... no coz, to juz ryzyko bycia zolnierzem.Wreszcie skonczyla i spojrzala na niego.-Objelismy calkowita kontrole - oznajmila w jezyku, o ktorym nie miala dotad zielonego pojecia, a tym bardziej nigdy nim nie wladala. Brzmial tak obco, ze wydawalo sie prawie niemozliwe, by mogl dobyc sie z ludzkiej krtani.-To dobrze - odparl w tym samym jezyku, odwrocil sie i ubral. Po chwili uczynila to samo. Obserwowal ja starajac sie wychwycic jakies bledy i roznice, lecz niczego nie dostrzegl. Jej chod, zachowanie... wszystko... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kfc.htw.pl