Swiderski Bartek - Ciemna strona, FANTASTYKA NAUKOWA - SUBIEKTYWNY WYBÓR ANDRZEJA KRZEMIŃSKIEGO

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Autor: Bartek �widerskiTytul: Ciemna stronaZ "NF" 1/97- Ile spo�r�d tych stosunk�w odby�e� z dziwkami?- Ze dwa, g�ra trzy.Nie mam poj�cia, czy to dobry wynik jak na du�ego ch�opcaw moim wieku. Mo�e powinienem si� wstydzi�, nie wiem, znikim dot�d o tym nie rozmawia�em. W ka�dym razie jeszczeniedawno odpowied� brzmia�aby: zero, co na pewno wypadaponi�ej �redniej. Do czego ta cwana bestia zmierza. Chcemnie sprowokowa�? Wyprowadzi� z r�wnowagi?- Jakiego typu to by�y kobiety?- Jezu, Zygmunt, jak to jakiego? To by�y kurwy, dziwki,dupodaje - zawo�a�em. - Prostytutki r�ni� si�tylko cenami, nigdy dot�d nie s�ysza�em o �adnej typologii.- Niepotrzebnie si� denerwujesz. Upraszczaj�c, wystarczymi w�a�nie cena, kt�ra jednoznacznie za�wiadczy o jako�ciich us�ug. A tak�e o urodzie, temperamencie i wszystkichinnych parametrach atrakcyjno�ci. Nie mam racji?Chodzi�em do niego od niedawna, a ju� zaczyna� mniedra�ni� bezosobow�, profesjonaln�, ch�odn� poprawno�ci�.Odnosi� si� do mnie jak marnie op�acany belfer obserwuj�cyspod oka psoc�ce dziecko. Ze �le skrywanym i nieuzasadnionympoczuciem wy�szo�ci. Ach, gdybym tak m�g� wymieni� nazw�ekskluzywnego hotelu, w kt�rego murach rozegra�yby si� mojeprzygody. Opowiedzie� o pi�knych kobietach branych przykanonadach kork�w od szampana i trzaskach banderol wydawanejrozrzutnie mamony.Mija�oby si� to jednak z prawd�. A to ona stanowi�akryterium.- No c�, trudno wszystko od razu ocenia�, uwzgl�dni�...- zagryz�em warg� czuj�c, �e si� pl�cz�. - Dobrze wiesz, �enie to z�oto, co si� �wieci i odwrotnie. Jak w tej bajce:poca�ujesz �ab�, a okazuje si�, �e to kr�lewna.Patrzy� zach�caj�co bezosobowymi oczyma, u�miechaj�c si�.- �ab�, Tomek?- To by�a metafora. Czy wraz z osobowo�ci� usuwaj�Intelom zdolno�� abstrakcyjnego my�lenia? Po chwilidorzuci�em bez przekonania: - Przepraszam, Zygmunt.- Nie szkodzi. S�dz�, �e nieprzypadkowo wspomnia�e� obrzydocie. Dlaczego w�a�nie �aba? Czy�by z powierzchowno�ci�tych... kobiet by�o a� tak �le?Podnios�em ze stolika szklank� i upi�em �yk mineralnej zniespodziank�. Od razu poczu�em si� lepiej.- Ty i ta twoja nie�miertelna psychoanaliza. No dobra.Powiem prawd�, b�dziesz fika� kozio�ki z uciechy. Obapodstarza�e kurwiszony przelecia�em w bramie, zatykaj�c nosi czytaj�c z nud�w list� lokator�w. Zadowoli�y si� sum�,kt�r� nie op�aci�bym pi�ciu minut twojego cennego czasu,daruj to por�wnanie. Najgorsze, �e po wszystkim niewiedzia�em, czy chce mi si� �mia�, czy p�aka�.Zapad�a chwila milczenia. Potem mnie dopad�.- Obie? A m�wi�e� o trzech.Z niewra�liwymi g�upkami nie rozmawiam.- No, dobrze - rzek� zaznaczaj�c co� w notesie. -Rozumiem, �e r�wnie dobrze mog�o by� ich wi�cej, po prostunie masz si� czym chwali�. Czy s�usznie konstatuj�, �e twojeprzygody z prostytutkami nie usatysfakcjonowa�y ci�seksualnie?Bystry ch�opak, umie doda� dwa do dw�ch.- Tak jakby, Zig. Troch� przeszkadza� mi ich przesadzonymakija� i niemodne fryzury... Do cholery, zrozum, te potworynawet nie przypomina�y kobiet. Prymitywne, grube,pomarszczone, stare smoczyce, kt�re mia�y g�os RodaStewarda, luki w uz�bieniu i nie my�y si� od roku.Szklanka w moim r�ku pocz�a si� trz���.- Wi�c co sk�oni�o ci�...- Ty mi powiedz! - Chwyci�em jego biurko i wyrzuci�em zaokno. Wyobra�nia to jednak �wietna rzecz; w istociechwyci�em tylko sw�j guzik, poluzowa�em ko�nierz i opad�emz powrotem na fotel. - My�l�, �e masz przed sob� masochist�.Gdybym by� niedorozwini�tym nosoro�cem, kopuluj�cym zbezkszta�tnymi bry�ami mi�sa dla przyjemno�ci, najlepszaterapia by nie pomog�a. Beznadziejny przypadek. Ale ja nieczu�em przyjemno�ci. W ka�dym razie nie w sensie dos�ownym.- Opowiedz, jak to by�o i co dok�adnie wtedy odczuwa�e�.- Aha, przerzucamy si� na introspekcjonizm. Pami�taj,caro, �e ma to sens tylko przy pe�nym zaufaniu doprawdom�wno�ci pacjenta. I szczerej ch�ci wsp�pracy z jegostrony.- Nie m�g�by� dla odmiany troch� jej wykaza�?- Zygmunt, nie ka� mi teraz nurza� si� w tych brudach -poprosi�em, uspokajaj�c si� nieco. Nienawidzi�em palanta(palanta-mutanta - haha), ale jak na razie jedynie jegoklinika zatrudnia�a Inteli. Za� ka�dy z tych chodz�cychm�zg�w by� sto razy lepszy od tradycyjnego psychiatry, toznaczy od normalnego faceta o w�asnej, po��daj�cej dominacjiosobowo�ci.- Nic nie zmienisz, je�li nie spojrzysz prawdzie w oczy -powiedzia�.- Tamte sprawy przemieli�em w g�owie na wszystkie strony,co zrodzi�o kup� nieweso�ych wniosk�w.- I w�a�nie o tym powinni�my...- Nie, o godny nosicielu wspania�ego imienia, pozw�lod�o�y� to na nast�pn� wizyt�. A teraz zajmijmy si� czym�mi�ym: opowiem ci sw�j ostatni sen. Spodoba ci si�, cho� niema w nim skrzy�, marchewek i poci�g�w wje�d�aj�cych dotuneli. Jestem w nim za to ja jako dziecko, z powrotem ma�ych�opiec, buszuj�cy pod sto�em na przyj�ciu u rodzic�w. No,ale zaczn� od pocz�tku...Pogwizduj�c rano przy goleniu pozwoli�em mym my�lom igra�wok� semantyczno-logicznych paradoks�w. Bardzo pouczaj�carozrywka. Nawet je�li rozumowanie nie jest uczciwe, nawetje�li nic praktycznego z niego nie wynika. Zabawa polega nawprawianiu w zak�opotanie znajomych, kt�rym walnie si� co�szczeg�lnie perfidnego w czasie niewinnej rozmowy nabankiecie. Odkryli to ju� sofi�ci pi��set lat przedChrystusem, utrzymuj�c si� wr�cz z demonstrowania podw�jnychtwierdze�, amfibolii i innych chytrych pu�apek na zdrowyrozs�dek. W moim przypadku ofiar� jest od niedawna pewiencwany Intel. A samo rozumowanie? No wi�c dzi� wygl�da onotak: zastan�wmy si�, czym jest m�cze�stwo? M�cze�stwo jestto dobrowolne oddanie zdrowia lub �ycia w s�usznej sprawie,na przyk�ad dla ratowania bli�niego. Gdy umierasz za kogo�,jeste� �wi�tym. Umierasz z w�asnej, nieprzymuszonej woli. Awi�c jeste� samob�jc�... To jak mo�esz by� �wi�tym?Albo tak: Zygmunt, zn�w cytujesz Freuda? On przecie� nie�yje. Powo�ujesz si� na co�, czego nie ma. M�wisz bezsensu... Freud, hm, Freud... czy to on m�wi� okr�lob�jstwie? Nie, to Frazer, za� Freud...- Opowiada�em ci ju�, jak umar� m�j ojciec?- Nie, Tomku. Ch�tnie tego wys�ucham.- Historia jest przednia. Gdybym by� pisarzem,wykorzysta�bym j� w opowie�ci o sk�pstwie, ob�udzie iz�o�liwo�ci przedmiot�w martwych. Zatytu�owa�bym "Przywara ikara", co o tym my�lisz? Rymuje si�, brzmi dwuznacznie, apoza tym nawi�zuje do literackiej klasyki i do postacimitologicznej.- Do Ikara?Ten poczciwy Intel nie by� wcale g�upi.- Zgad�e�, Zig. Stwierdzam, �e twoje zainteresowanialiterackie wykraczaj� poza "Die Traumdeutung" i skrzywdzi�emci� zarzucaj�c ci brak poczucia humoru. Ale do rzeczy...Zacznijmy od przywary.- Zacznijmy, je�li oczywi�cie pozwolisz, od na�o�eniakulkowego stymulatora. M�wi�e�, �e go polubi�e�?- Dobra, dobra!Wsun��em g�ow� w p�kolist� obr�cz zako�czon� ruchomymikulami. Urz�dzenie zacz�o powolnymi ruchami masowa� mojeskronie; w za�o�eniu mia�o mi pom�c my�le�. A wrzeczywisto�ci? Tak jak ka�de urz�dzenie: raz dzia�a�o, raznie.- No wi�c s�uchaj. M�j stary by� cholernym skner�. Zwiekiem to si� pogarsza�o. D�ugo �y�em w prze�wiadczeniu, �eten "nieustraszony �owca towar�w przecenionych" jest skazanywy��cznie na g�odow� emerytur�. A po jego �mierci - szok:dostaj� w spadku udzia�y paru pot�nych przedsi�biorstw,konta w banku i klucze do sejfu. Wychodzi na jaw prawda ojego forsie. Dzi�ki niej tu jestem, inaczej nie by�oby mniena ciebie sta�. Tak, Zig; znamy si� tylko dzi�ki mojemuojcu, z ca�� pewno�ci� by� cz�owiekiem wyj�tkowym.Zamy�li�em si�, Intel milcza� taktownie.- Musia� by� bardzo zakochany w swoim wizerunkupo�wi�caj�cego si� dla wszystkich samarytanina iwykorzystywanego n�dzarza. Z w�a�ciwej perspektywyzobaczy�em to dopiero, gdy umar�. Dop�ki ojciec �y�,stara�em si� mu pomaga�, tu nie mam sobie nic do zarzucenia.Wspiera�em starego finansowo - cho� to ja potrzebowa�emwsparcia - a tak�e t�umaczy�em mu g�upot� paranoicznegooszcz�dzania. Nie warto czyta� przy �wiecy, nawet je�elizapalenie �ar�wki oznacza promilowy przyrost rachunku zapr�d; mo�na czasem zaszale� i kupi� sobie nowy beret zamiastnosi� na g�owie p�wiekow� szmat�... No, ale jak to bywa zezwariowanymi emerytami - praktycznie, groch o �cian�.Na pewne sprawy w og�le nie by�o rady. Nie mia�em naprzyk�ad poj�cia, �e od niepami�tnych czas�w �pi na starym,jeszcze spr�ynowym, rozklekotanym materacu kupionym przezjego dziadka. Ju� dawno temu sta� si� on bezu�yteczn� kup��mierdz�cego szmelcu...- O, nie�adnie tak m�wi� o w�asnym dziadku!- ...ledwo przypominaj�c� materac. M�wi� o materacu.- Aha - Zig wyszczerzy� k�y. Dziwne, przysi�g�bym, �e toby� �art.- Nie przerywaj. No wi�c po �mierci ojca odkryto na jegociele zadrapania, rany spowodowane ostrymi, metalowymielementami wystaj�cymi z tego materaca. Musia� si� z nimim�czy�, a by�by pewnie zdolny znosi� to jeszcze d�u�ej,byleby nie wydawa� na nowy mebel. Sta�o si� inaczej. Pewnejnocy przewracaj�c si� z boku na bok na swoim madejowym �o�u,uwolni� i odblokowa� kt�r�� z rozklekotanych spr�yn.Zardzewia�y drut z �atwo�ci� przeszed� przez pow�oczk�materaca, przetart� pi�am� i wbi� si� w brzuch ojca. Musia�bardzo cierpie�, nie umar� bynajmniej od razu. Skr�cony drutuwi�z� w jego wn�trzno�ciach i uniemo�liwia� mu poruszanie,a wo�a� o pomoc, niestety, nikt z s�siad�w nie us�ysza�.Kona� w piekielnych b�lach do bia�ego rana. Jestem pewien,�e wystarczaj�co odkupi�o to jego sk�pstwo, a tak�e grzeszkiparu pokole� naprz�d.Przerwa�em i u�y�em chustek le��cych ko�o por... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kfc.htw.pl